niedziela, 15 stycznia 2012

Wielka Rzeź - Raport

Po wielu perypetiach organizacyjnych oraz trzygodzinnej rozrywce pt. "Sebastian tańczy samochodem na lodzie" dotarliśmy do Rzeszowa. Nabroiliśmy z terenami, pogadaliśmy, pośmialiśmy się i trzeba było chcąc nie chcąc zacząć grać.

1 Bitwa: Herbi zwany Spejsem i jego eldarzy.
Sporo fruwajek, trochę strzelania, w sumie nic strasznego. Dawn of war sprawił, że było się gdzie deepować, stół przyzwoicie zastawiony terenami. Wygrałem rzut, stwierdziłem, że zaczynam, wziąłem 2 świnki i wszystkie crushery do pierwszej połowy, rzuciłem to 3+, zdeepowałem się jakieś 6-8" od eldarów. Spejs postanowił walczyć po męsku i efekty były do przewidzenia. Świnki rozkręciły prawie wszystkie fruwajki, wymordowało się eldarów crusherami, a w ostatniej turze horror z palca zastrzelił ostatnią fruwajkę na pożegnanie.
W sumie aż mi głupio było, bo gwałt odbył się straszny. Z mojej strony minimalne straty w postaci jednej świnki i jakichś tam crusherów.
W sumie 19:1

2 Bitwa: Kolega grał Wilkami, imienia jednak nie pomnę, za co serdecznie przepraszam.
Wilki strzelające, dużo piątek chłopaków, do tego 3 razory, 3xfangi, 2 runków, takie tam bajery. Graliśmy ćwiartki, więc plan był prosty - wykorzystać impas na środku stołu, zamknąć wilki w ich ćwiartce, zająć resztę ćwiartek. Niestety, nie wyszło. W pierwszej turze zrzuciłem na stół 2 świnki, crushery i horrory. Crushery cofnęły się o 10 cali dając przeciwnikowi czas na ostrzał. Świnki zrobiły tylko odskoki o 6 i 7 cali, więc tragedii nie było. Horrory walnęły o impas, ale postanowiły dać się wystawić przeciwnikowi i uzyskały ciepłą posadę w przeciwległym rogu stołu.
Efekt był taki jak przewidziałem, wilki zaczęły się zacieśniać i rozstrzeliwać co się dało. Świnki padły w 2 tury, za to crushery były prawie nie tknięte. Problem polegał na tym, że musiałem domknąć prawą flankę z racji braku świnek, więc wycelowałem sobie crushery jakieś 9" od krawędzi, po czym rzuciłem scatter... I oczywiście uzyskałem wynik 9" w stronę krawędzi. Efekt prosty, chłopaki nie zmieścili się, po czym rzuciłem popisową gałę i straciłem 360pkt popełniając rytualne samobójstwo. Bitwa praktycznie w tym momencie się skończyła, gdyż wilki rozstrzelały pozostałe crushery, wylazły na stół i udało mi się tylko ocalić ukryte horrory.
W sumie 1:19

3 Bitwa: Królik i jego dark eldarzy.
Przyznaję bez bicia, była to moja druga bitwa z nowymi DE i trochę się jej obawiałem. Kilka fruwajek, trochę wytchek, inkubi, prawie goły szefu z 2+, helioni, talos... Graliśmy trójkąty, trzeba było zabić jak największą ilość przeciwników. Królik popełnił karygodny błąd, oddał mi zaczynanie i schował się do rezerw, na stole pozostawiając tylko 2 fruwajki z portalami.. Ja wtedy tylko zatarłem ręce i wziąłem się do roboty. Na stół miały powędrować świnki i crushery z plagami, okazało się, że dostałem horrory z crusherami. Zająłem więc sobie wygodnie środek stołu, horrorkami posmyrałem fruwajki. Darki poleciały ciut dalej, wyszli 2 smutni panowie i rozłożyli portale. W tym momencie demony krzyknęły "hurra" i wysypały na stół 2 świnki z plagami, horrory zastrzeliły 2 smutnych panów, a crushery zajęły pozycję do szarży. Jak się jednak okazuje, utłuczenie tych mrocznych dziadów nie jest takie proste, lecz w końcu, po wielkich bojach udało mi się wyrżnąć wystarczająco, by zdobyć przewagę. Niestety, straty własne także były spore, więc wyszło koło remisu, wynik na moją korzyść ustawiła różnica w kill pointach.
Muszę powiedzieć, że była to chyba najprzyjemniejsza gra tego turnieju, dużo śmiechu, fajna atmosfera przy stole, miło wspominam :)
W sumie 11:9

4 Bitwa: Metalfan i straszliwi BA.
Jak to BA, lasplas, trochę piechoty, jedyną nowością była 7termich w landku z jakimś HQ pałętającym się z nimi. Stół był mega niefajny, generalnie 2 wielkie impasy, mało miejsca, straszne rzeczy. Na szczęście Metalfan zajął róg stołu i postanowił mnie wystrzelać. Plan był po prostu spaść, zamknąć go w kotle i zabić. Niestety, spadanie poszło bardzo nie tak, gdyż wylądowałem na stole z 2xhorrorami i 1x plagami, z czego te ostatnie się rozbiły i zostały podstawione pod ostrzał całej armii...
Ale w drugiej turze rzut 4,4,5,5 pozwolił wprowadzić do gry wszystkich zawodników. W sumie nie poszło źle, rewelacją sezony stał się Bloodthirster, który zimmobilizował land raidera i ustawił się przypadkowo tak, iż okazało się, że blokuje oddziałowi termich ze środka możliwość wyjścia z pojazdu. Kminiliśmy to przy udziale Miszcza z 5 razy i okazało się, że świnka się jednak zaparła i nidyrydy wysiąść. Niestety, wobec lascannona każdy jest równy, więc nie wytrzymała naporu ognia.
Koniec końców wyglądało to rewelacyjnie dla mnie, jednak Metalfanowi udało się utworzyć wyrwę na jednym skrzydle i przedostać na środek stołu. Wprowadził o jeden troops więcej ode mnie, co spowodowało, że bitwę wygrał.
W sumie: 8:12

Tutaj powinien nastąpić opis tych wszystkich pięknych chwil spędzonych z Galami, jednak Azot zerka mi od czasu do czasu przez ramię i odwiedza tego bloga, więc powiem tylko tyle... Kociołek jest BOSKI!!! ;)

5 Bitwa: Imienia nie pomnę (przepraszam), kolega grał  GK.
W sumie armia prosta jak konstrukcja cepa, wielki oddział termich, 2 jeżdżące troopsy, chimera z inqim, dredy. W sumie stwierdziłem, że nie jest tak źle. Spadłem, okrążyłem termich. Szaraki postanowiły wystrzelić w crushery przed szarżą, co sprawiło, że pozostałem poza zasięgiem i miałem możliwości szarżować jak chciałem.
Tutaj niestety popełniono 3 błędy:
- Zaangażowałem jakiegoś indepa z t4 za po mocą świnki, aby go zinstantować, po czym okazało się, że chłop wyłącza mi ABSOLUTNIE WSZYSTKO i U WSZYSTKICH,
- Miszczu stwierdził, że termici obniżają mi I do 1,
- Miszczu stwierdził, że ten pojedynczy indep wyłączający wszystko działa na wszystkie oddziały w combacie...

Dla osób niezorientowanych, po przemyśleniach Miszcza już w Krakowie:
a) Te zabawki wyłączające wszystko działają tylko na oddział stykający się z indepem (PKZ),
b) Chłopaki nam nie obniżają inicjatywy, bo działa to tylko w ICH szarży.

W efekcie tej radosnej interpretacji zasad, zamiast pozamiatać jakieś 800pkt w turę, straciłem 900pkt w turę (nawet inv2+ nie pomógł w takiej sytuacji) i oddałem grę, gdyż było by to tylko przedłużanie agonii.

W sumie: 0:20

Podsumowując.
Turniej bardzo fajny, grany w super atmosferze. Dzięki dobremu podziałowi gier pomiędzy dni turnieju, można było wrócić o przyzwoitej porze do domu. Chciałbym serdecznie podziękować organizatorom i przeciwnikom za zafundowanie mi świetnego weekendu, a Galom za niezwykle ciepłe przyjęcie w swych szeregach.
Niedosyt pozostał po ostatniej bitwie, niemniej, mam nauczkę. Trzeba czytać dokładnie wszystkie nowe kodeksy, bo niektóre zabawki są dość... tricky ;)

Niebawem mały artykulik o ZAJEBISTYM pomyśle chłopaków z pewnej polskiej ekipy rzeźbiącej...

2 komentarze:

mika pisze...

Biorac pod uwage Twoja rozpe to mysle ze i tak poszlo Ci calkiem niezle :) Wiem lak boli jeden cal za duzo przy skaterze crusherow, przezylem to samo na STM i bylo mi smutno :) Ale coz zrobic, taka specyfika tej armii :)

mika

Tomek pisze...

ja nie wystawiam crusherów po 8 tylko po 4 z heraldem łatwiej wylądować. Dobrze wiedzieć że te obnizanie inicjatywy (psyk-out granaty) i wyłączanie wszystkiego (giftów) dark excomunication działają tak jak to opisałeś