czwartek, 29 października 2009

Halo - czyli wpierdol w pięć minut.

Jak powszechnie wiadomo niedawno odbył się turniej klasy master Halo Stars. Pomimo wybitnie niesprzyjającego regulaminu postanowiłem się wybrać. Zebraliśmy więc ekipę, zakupiliśmy bilety i trunki, dokoptowaliśmy dwie przedstawicielki płci pięknej, aby figurki nie były jedyną przyjemnością na ten weekend i wyruszyliśmy na północ. W drodze, poza faktem, iż trunki szybko wyparowały, humory dopisywały i nawet trochę się pospało, zbyt wiele się nie działo. W Szczecinie na dworcu powitał nas Nazroth ze swą lubą, szybka akcja rhinosem i już byliśmy na miejscu.

Bitwa pierwsza:
Adrian ARDIAN Gaweł - Black Templars.
Generalnie armia składająca się z pierdyliona termitów, landka i piechoty.
Bitwa nie była zbyt wymagająca taktycznie. Trzeba było spaść, przeżyć turę strzelania i wejść w walkę wręcz. Dość szybko udało mi się zdjąć terminatorów, problemem okazał się landek i pozostałości zwykłej piechoty, bo brakło mi już oddziałów, by to przemielić. Było twardo, męsko, wielka napierdalanka na środku stołu, trupów całe stosy. Koniec końców okazało się, że kugath nie umie biegać i przez to straciłem znacznik, co dało w końcowym rozliczeniu 11:9 dla mnie.

Bitwa druga:
Matthias Ehrhardt - Necrons
Jedna z przyjemniejszych i ciekawszych bitew w mojej karierze gracza. Przeciwnik zza zachodniej granicy przywiózł ze sobą necronów bez desek, za to z 3 monolitami. Muszę przyznać, że pod kątem mojej armii było to genialne posunięcie.
Wybraliśmy strefy rozstawienia, oddałem zaczynanie, przeciwnik posłał w szeroko pojęte rezerwy monola, immortali i oddział warriorów. Ja postanowiłem iść na całość, deepnąć najtwardsze rzeczy i przeprowadzić szybką młóckę, a jeśli dobrze pójdzie, to phase out. Niestety, choć weszła dobra połowa modeli na stół, to kugath postanowił się rozbić na oddziale fiendów, po czym 2/3 szans na przeżycie tegoż spotkania okazało się niewystarczającymi, by przeżył. Lekko zniesmaczony tym faktem, ustawiłem fiendy i seekerki w pierwszej linii, changelinga z boku, co by przeszkadzał, skarbranda schowałem za wielkim impasem. Przeciwnik sprytnie zasłonił się dwoma monolitami na flankach, po czym rozciągnął pomiędzy nimi scaraby, by uniemożliwić mi szarżę. Ciutkę dalej lewitował sobie nightbringer, a zaraz za nim całe mrowie blaszaków, które bezczelnie do mnie strzelało. Kostki mi przyfarciły, do tego przeciwnik nie docenił mobilności mojej armii, więc wrąbałem się 20 seekerek w scaraby, niszcząc je doszczętnie. Trójka fiendów obiegła monolit i zaszarżowała warriorów, niestety, z mizernymi osiągami. Podbiegłem wszystkim jak najbliżej, po czym zasłoniłem się seekerkami przed ostrzałem. Przeciwnik postanowił najwyraźniej najpierw pozbyć się tej osłony, a później walić po fiendach, jednak kości powiedziały mu "NIE". Nightbringer dobił pozostałe 3 seekerki (łapiąc jednocześnie ranę) i pięknie się wystawił na szarżę Skarbranda. W tej sytuacji miałem już wszystko, czego mi było potrzeba, deepnąłem troopsy, by troszeczkę poprzeszkadzać w planach ucieczki przeciwnikowi i zaszarżowałem... Niestety, tym razem, to mnie kości nie pofarciły. Choć Skarbrand przełożył Ctana przez kolano i wlepił mu kilka klapsów, tak, iż bóg necronów uciekł do domu z płaczem, niewiele to pomogło, gdyż fiendy postanowiły uparcie nie rzucać rendingu w tej turze. Przeciwnik zdeepował trzeciego monola i przefiltrował 10 warriorów, którzy w obecnej sytuacji taktycznej pozostali poza moim zasięgiem, a zatem plan o uzyskaniu phase out'a się posypał. Do końca bitwy przemieliłem większość oddziałów, Skarbrand zapukał grzecznie do jednej z piramid, a ta się rozpadła. Niestety, nie miał już szans zaopiekować się kolejnym, gdyż wynik 2 na rzucie na kolejną turę skończył zabawę. Na stole pozostała garstka immortali, pełen oddział warriorów i 2 monolity. Ponieważ przeciwnik miał znacznie mniej KP, wynik sięgnął aż mej przegranej 8:12.

Konic części pierwszej, reszta niebawem.

3 komentarze:

Fen pisze...

Czekamy na resztę ;) Druga bitwa bardzo ciekawa - sam bym coś takiego zagrał.

Pozdrawiam!

Tomek pisze...

też czekam na ciąg dalszy. Im częściej tu coś piszesz tym bardziej chce mi się zagrać i przetestować kilka koncepcji na demony a im bardziej chce zagrać tym bardziej przyjeżdża dziewczyna i tym bardziej ja do niej jadę te 200km. Nie ma sprawiedliwości

Emeryt pisze...

eeeeeeej, a pozostałe?