piątek, 9 października 2009

Demonica Kości i Bożyszcze Wymiarów

Jak niektórym wiadomo, wybraliśmy się z wesołą ekipą na turniej par w Warszawie. Ekipa ta składała się z Azocika, Ilonki, Emeryta, Miszcza i mojej skromnej osoby. Wstawanie przed świtem jest wielkim złem, marznięcie w oczekiwaniu na swą kochaną kobietę jeszcze większym, jednak z perspektywy czasu stwierdzam, że warto było.

Ponieważ chłopaki z Wawy stwierdzili, że nie można łączyć Lostów z demonami z demonami (powtórzenie jak najbardziej celowe :P), nie pozostało mi więcej opcji, jak tylko wziąć i pożyczyć od Emeryta wiaderko orków. Ja uzbrojony w 60 zielonoskórych i buggies, Azocik wyekwipowana w różowe koniki dwóch rodzajów oraz plagów, zaspani, rozczochrani, nieogoleni (no, dobra, to tylko ja ;) ), zagraliśmy wspólnie 3 bitwy.

Nie będę tutaj robił całości sprawozdania, wystarczy powiedzieć, że na 16 par byliśmy 13, o ile mnie pamięć nie myli. Grało nam się całkiem fajnie, klimacik turnieju swojski, pączki, woda, do tego wspomagaliśmy się nielegalnymi bułkami z kotletem schabowym i jakoś dało radę.
Aby oddać klimat jaki nam sprzyjał na tym turnieju:

Azocik - Demonica Kości:
- 10 plagów szarżuje na 3" do przeciwnika, na zasięg szarży Azocik rzuca 1 i 2,
- 10 plagów ma spaść na stół i rozpłaszczyć się w strefie rozstawienia przeciwnika, Azocik rzuca notorycznie 1. (Uwierzcie, to była frustracja niezła).
- Szarża seekerek na lootasów. Azocik mając wiadro kości trafia bodajże pięć razy.

Moja skromna osoba - Bożyszcze Wymiarów:
- Orki mają szarżować na orki, oceniam odległość, deklaruję Waaagh!, rzucam 5, po czym okazuje się, że mam do najbliższego przeciwnika 3-4" (Na usprawiedliwienie mam tylko to, że to była pierwsza bitwa i to jeszcze przed kawą ^^').
- Mając prawie 60 pistoletów w rozpisce nie wystrzeliłem nimi ani razu, bo nigdy nie miałem zasięgu.
- Orki biegną do gwardii, druga tura, po dobrym runnie, Waaaagh!... i rzucam 2". Biedni zielonoskórzy stoją przed 50 gwardzistów i dłubią w nosie, bo oczywiście nie doszli.

Wnioski poturniejowe:
- Super gra się z własną dziewczyną, dużo śmiechu, wspólnego kombinowania i radości z wygranej... gorzej, że wspólny dołek, jak nam skopali tyłki ^^'
- Na małe punkty w demonach to nurgl, nurgl i jeszcze raz nurgl, nic więcej nie potrzeba.
- Granie hordą orków jest przereklamowane, nigdy więcej nie chcę 30 osobowych oddziałów przemieszczać po stole.
- Fearless jest jednak obowiązkową rzeczą w mojej armii, na 3 bitwy zdałem tylko 1 test ld... Dodam, że mogłem znacznie więcej.

Generalnie wielkie dzięki organizatorom, którzy przygotowali bardzo fajny, mały turniej na weekend z deszczową pogodą, by brać warhammerowa nie nudziła się ;)

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Nurgl na małe punkty, czyli na jakie?

Emeryt pisze...

do festiwalu rzutów dodaj mnie i Miszcza - pierwsza bitwa, Miszczu bierze kość do ręki (a graliśmy moimi) coby rzucić Wyche'om na drugi, mówi że chce jedynkę (szarża na 12") po czym dokładnie tę cyferkę rzuca. po czym stojąc Wyche'ami 2,5" od oddziału przeciwnika rzuca na teren dwie jedynki...
generalnie nasze drugie miejsce jest o tyle intrygujące, że częściej udawało nam się nie trafić, niż trafić. czy to w combacie, czy w shootingu...

Miszczu pisze...

Ja tylko Cię Emerytku naśladowałem. Te np dwie jedynki na ruch truck'em przez ciężki. Albo szarze na 5-6 cali gdzie nawet waaaghhh nie potrafił pomóc.