Proszę, przeczytajcie do końca.
Mrok nocy otulał świat, wśród ciszy wymarłych miast i naturalnego spokoju wiosek czuć było napięcie i oczekiwanie. Niespokojny wiatr zrywał się od czasu do czasu, sprawiając, iż sny powoli przeistaczały się w koszmary. Z bezchmurnego, usłanego gwiazdami nieba, od czasu do czasu padał deszcz, przypominający łzy aniołów. Dziwny nastrój niepokoju udzielał się nawet zwierzętom, które, wiedzione instynktem, z daleka omijały ludzkie przybytki. Pośród najciemniejszej nocy, w niektórych oknach nadal paliło się światło. Za przezroczystą ścianą szyb pojedynczy osobnicy zażarcie kontynuowali swe dzieło. Przy dźwiękach muzyki, przy świetle lamp, w towarzystwie kielichów wypełnionych dziwnymi wywarami, oddani sprawie, poświęcali godziny zasłużonego snu, by zdążyć, gdyż dzień próby nadchodził. I choć było ich niewielu, choć często czuli się osamotnieni i porzuceni przez sojuszników, nierozumiani przez wszystkich w okół, nie ustawali w swych wysiłkach... Zostało pięć dni... Nadchodzi koniec... DMP, bo koniec sezonu zawsze musi nadjeść.
Od kilku dni spora ilość osób zarywa noce i maluje, składa oddziały, czy też przeżywa ciężki stres związany z niewydolnością poczty. Zadziwiające, jak jeden turniej, jedno wydarzenie hobbystyczne, potrafi wpłynąć na graczy, stan ich armii oraz wiedzy o warhammerze.
Co chwilę słyszę, że ktoś skupuje części, wydaje pieniądze na modele, zarywa noce, by zdążyć wszystko pomalować i przygotować należycie do wielkich zmagań.
Naprawdę godnym podziwu jest motywacja, jaką przedstawiają gracze, którzy jadą na turniej mający być końcem obecnego sezonu.
Na szczególną uwagę zasługują tutaj kapitanowie drużyn, z pośród których spora część zajmuje się teraz rozważaniem układów dostawiania, szacowaniem możliwości nie tylko każdej rozpiski, ale także każdego gracza z jego rozpiską.
Co mnie prawdziwie cieszy, to fakt, że na ogólnopolskie imprezy przyjeżdżają młodzi gracze, niekoniecznie wiekiem, lecz stażem gry. Dobrze jest zobaczyć nowe twarze, jeszcze nie do końca dopracowane rozpiski, wahanie w interpretacji zasad... Któż z nas nie przechodził przez ten etap?
Drugą sprawą, która rozgrzewa me oddane chaosowi (i nie tylko) serce, jest objawienie się na dużych turniejach armii uznawanych przez długie lata za niszowe i niegrywalne. W końcu można zobaczyć inkwizycję w pełnej krasie! Pamiętam jeszcze czasy, gdy modele sióstr kurzyły się na sklepowych półkach i mało kto wiedział, że taka armia w ogóle istnieje.
Wszystko jest super, jednak coraz częściej dostrzegam w naszym środowisku także spore minusy. Niestety, coraz więcej graczy, głównie młodych wiekiem, reprezentuje przy grze zarozumiałość, pyszałkowatość i kompletną powagę, jakby każdy rzut kością, każdy źle odmierzony milimetr miał zaważyć o ich życiu. Opamiętajcie się, mówię wam, gdyż za chwilę będzie za późno! Nie stwarzajmy na turniejach atmosfery napięcia, nerwowości i absolutnego braku zrozumienia dla jakiegokolwiek błędu. Przez te wszystkie lata właśnie dlatego warhammer 40,000 rozwijał się dużo lepiej niż warhammer fantasy battle, że udało się nam zachować zdrowy rozsądek, naprawdę miłą atmosferę i pewien dystans, do tego co robimy. Jeśli przeciwnik zapomni się czymś ruszyć, to daj mu to zrobić, mimo, że już z czegoś wystrzelił. Widzisz, że przeciwnik sobie nie radzi zupełnie z ustawianiem modeli, to mu zaproponuj pomoc, zamiast nerwowo zerkać na zegarek i sarkać, że nie zdążycie rozegrać bitwy. Jeżeli widzisz, że przeciwnik stara się za wszystkie skarby schować jednostkę za teren i jest to wykonalne, to nie każ mu ustawiać każdej jednej figurki, czasem naprawdę w ryzykowny dla modelu sposób. Szkoda nerwów, szkoda atmosfery, ta gra traci naprawdę wiele, jeżeli nie ma przy stole atmosfery zrozumienia i pogody ducha.
Kolejną sprawą, która mnie osobiście bije po oczach, to problem alkoholu na turniejach. Tu nie chodzi o osoby, które wypiją sobie jedno piwko na bitwę, zagryzą pizzą i pójdą wieczorem do pubu ze znajomymi. To dla mnie jest absolutnie naturalną kolejnością rzeczy i chwała wam za to, że podtrzymujecie znajomości zawarte, nader często, na drugim końcu kraju. Problemem dla mnie są osoby, które piją podczas gry (czy też w przerwach), po czym zachowują się impulsywnie, klną, a ich koordynacja ruchowa owocuje w poprzewracanych, i często w poniszczonych, modelach na stole. Osobiście, mając dwadzieścia trzy wiosny na karku, jestem w stanie to przeboleć, po prostu machnąć ręką i przeczekać taką bitwę, ale co z młodszymi graczami? Na turniejach, nawet tych największych, coraz częściej widuje się już nawet nie młodzież, ale dzieci, bo jak inaczej mamy nazwać jedenastolatka? Przecież taka osoba, nie dość, że przeżywa cholerny stres, ze względu na wielkie wydarzenie, jakim jest turniej i sama możliwość obcowania ze "starymi mistrzami", to dodatkowo trafiając na pijanego przeciwnika jest totalnie przerażona. Z taką osobą trudno jest się czasem dogadać nawet mnie, dorosłemu, sporemu facetowi. To co ma zrobić dziecko, które nawet nie podejmie się wymiany zdań, bo nie wie jak się do tego zabrać?
Kończąc ten przydługi wywód, proszę was, nie psujmy wspaniałej, świątecznej niemalże atmosfery, jaka towarzyszy naszym spotkaniom na dużych imprezach. Niechaj zdrowy rozsądek, klimat przyjaźni i zrozumienia panuje tam, gdzie się zbieramy. Nie oczekuję cudów, nie pragnę, by wszyscy nagle zostali przyjaciółmi i zakopali dawne waśnie, to niewykonalne w tak dużej grupie ludzi. Postarajmy się jednak, by prezentować się godnie, gdyż przyciągamy do siebie ludzi nie systemem, nie super figurkami, ani nie dobrą organizacją, tylko tym, że nowi gracze zawsze byli, i mam nadzieję nadal są, witani ze szczerym uśmiechem, propozycją pomocy i rady.
poniedziałek, 4 maja 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Doskonały artykuł.
Dzięki Cebul ze znalazłeś chwilkę aby pochylić się nad tym jakże potrzebnym apelem do środowiska wh40k. Które co by nie powiedzieć nie bez powodu zasłużyło sobie przez lata na miano "najsympatyczniejszego środowiska hobbystów"
Dajmy przeżyć innym to co nas spotkało. Te niezapomniane chwile gdy nawet przegrywając wysoko z "weteranami" odchodziliśmy szczęśliwi, że dostąpiliśmy zaszczytu zagrania z nimi i w miłej atmosferze urwania np 1 pkt :D.
To w 40k po raz pierwszy usłyszałem (a grałem w spora ilość systemów). "Taka zagrywka choć legalna jest nie jest niesmaczna" czy "choć wystawiłeś mi indepa do odstrzału (4 ed) nie zrobię tego bo to jest mało męskie (tak tak wiecie kto to powiedział)."
Coś pięknego. Jak doświadczony gracz potrafi zrezygnować z tego 1-2 pkt z gry dla dobrej atmosfery. Wiedząc, że i tak wygra, za to może to uczynić w pięknym stylu, dając radość z gry obojgu stronom.
Warto ten przykład dalej nieść i uczyć młode środowisko takich postaw, aby nam się system nie upodlił.
Pozdrawiam Miszczu.
Hmm.. .i kończąc projekt, sarkając na wszystko i wszystkich z pomocą coraz nowszych przekleństw? ;)
Jako osoba zupełnie z zewnątrz, a na dodatek, o zgrozo! kobieta mogę tylko dorzucić moje własne obserwacje: przypełzam za Cebulem od czasu do czasu i przyglądam się zgraji zakręconych na punkcie posuwania...figurek ;) facetów i ich poczynaniom. Kilku może mnie kojarzy, ktoś nawet ma coś obiecane (haha! już po Tobie Emerycie!). I wniosek jest taki - tworzycie niesamowitą atmosferę, miło patrzeć jak gracie i dogryzacie sobie nawzajem. Widać, że większości z Was sprawia to po prostu radochę i choć wynik ważny, to dobra zabawa jeszcze istotniejsza.
Ale nawet jako outsiderka dostrzegam trochę ludzi, którzy spinają poślady przy grze jakby im ktoś wujka gazetą zabił. Albo zupełnie w drugą stronę - podchodzą do przeciwnika z taką arogancją i pychą, że sama mam ochotę w zęby strzelić. A jeśli coś idzie nie po ich myśli ciskają figurkami po stole (sic!)...
Po prostu nie dajcie się zwariować...
Swoją drogą to serdeczne pozdrowienia dla panów, ktorzy mi plecak spod stołu łowili na Pyrkonie jeśli tu dotarli ;).
Prześlij komentarz