wtorek, 2 marca 2010

Dice Crusher 2010

W ubiegły weekend w Toruniu gościliśmy na najciekawszym, moim zdaniem, turnieju sezonu. Jest to jedyna impreza, na którą jedzie się i można pograć nie swoją armią. Dla mnie było to ciekawe doświadczenie, które pozwoliło zarówno spojrzeć na moją armię z drugiej strony stołu, jak i rozpropagować odrobinę demony wśród graczy. A poszło wszystko mniej więcej tak:

Wyjechaliśmy z Krakowa koło północy, w sumie tylko 5 osób, zatem była to chyba najmniej liczna reprezentacja naszego miasta na dużym turnieju w tym sezonie. Podróż szybko zleciała, później pozwiedzaliśmy trochę dzięki komunikacji miejskiej i odnaleźliśmy punkt docelowy, którym okazała się całkiem ładnie wymalowana, kolorowa szkoła. Po wymianie uprzejmości, powitaniach i smyraniu mackami rozpoczęliśmy boje:

1 Bitwa:
Przeciwnik: Miły
Armia: Orki
Co dokładniej: Puszki, puszki, dred, meganoby na piechtę, warboss, gretchiny.
Jak poszło:
W pierwszej bitwie, jak to zwykle bywa, spadała nie ta połowa armii, więc zacząłem na stole z dużym i małym oddziałem plagów. Udało mi się utrzymać do trzeciej tury niedopuszczając do szarży, następnie przyzwać kuraki i dopiero przyjąłem szarżę śmietników na nóżkach. Plagi wytrzymały napór zielonoskórych całkiem ładnie, niestety, Fateweaver nie wytrzymał napięcia, dostał jedną ranę, po czym uciekł z piskiem ze stołu. Po tak dramatycznym wydarzeniu, plagi także pękły i Miły wyczyścił stół.
W rewanżu Miłemu poszło trochę lepiej jeśli chodzi o połowy armii i deep. Dobrze zagrał w defensywie, więc udało mi się zmordować wszystko prócz jednego dużego oddziału plagów, który poczłapał na moją stronę stołu i nie bardzo go było czym wyrżnąć już, więc tylko skontestowałem swój znacznik, zajmując znacznik przeciwnika.
W sumie: 6:14

2 Bitwa:
Przeciwnik: Rudzik
Armia: Eldarzy
Co dokładnie: Rada serowa, 2x Falcon, 2x Serpent, 3x Avengerzy, Jetbiki.
Jak poszło:
W pierwszej bitwie poszło całkiem ładnie. Spadłem tak jak chciałem, po czym zacząłem przelewać swoją wielgaśną falę plagów w stronę przeciwnika. Strzelanie z kuraków pozwoliło na wyzbycie się 2 fruwajek, motorków oraz rady, która osłabiona, nie miała już siły przebicia. Plagi pozostały praktycznie nie tknięte. Niestety, Fateweaver nie wytrzymał naporu pestek i w końcu się złożył, więc oddał trochę punktów przeciwnikowi.
W drugiej bitwie postanowiłem zagrać bardziej defensywnie, jednak nieznajomość możliwości eldarów troszkę dała mi się we znaki. Kurak okazał się nieśmiertelny dla mojego ostrzału, więc postanowiłem międzyczasie spróbować zmęczyć jak najwięcej plagów. Rada serowa po 2 turach walki nie zdzierżyła jednak smrodu i postanowiła uciekać, jednak chłopcy zapomnieli jak się to robi i dali się zagonić plagusom... Po tym incydencie było już tylko weselej.
W sumie: 12:8

3 Bitwa:
Przeciwnik: Adam (o ile nie przekręciłem imienia),
Armia: Black Templars
Co dokładnie: Landek z 5 naporowych terminatorów, 2 attack bike z melatmi, oddział piechoty z czempionem w rhino, vindyk, 5 chłopców z laską, 5 chłopców z plazmą.
W pierwszej bitwie poszło naprawdę dobrze. Deepnąłem się czym chciałem i gdzie chciałem. Udało mi się zmęczyć ostrzałem motorki, wybuchłem vindyka, coś tam posmyrałem rhino, przeciwnik nie był zbyt skory do walki, więc chwilę się macaliśmy, po czym okazało się, że jego armia zatrzymała się na dwóch kurczakach. Wybiłem wszystko prócz 2 oddziałów piechoty z bronią i landka oraz wygrałem 1 znacznikiem.
Druga bitwa poszła jeszcze lepiej. Przeciwnikowi spadła nie ta połowa, ja ustawiłem się więc tylko w radosny wachlarzyk i mordowałem z uśmiechem na ustach. W pierwszej turze wybiłem 24plagów, w drugiej i trzeciej kolejnych 20 i lord of change, na deser został Fateweaver, którego się pokarało w walce wręcz i pozamiatałem w sumie w 4 tury wszystko.
Wynik: 18:2

4 Bitwa:
Przeciwnik: Wojtek Malak
Armia: Tyranidzi
Co dokładniej: Strzelający tyrant, 3 hive guardów, tervigon, 3x8genów, gaunty, latające mózgi, bioworki, revenery.
W pierwszej potyczce niestety nie poszło wybitnie. Na dzień dobry rozwaliła się o impas 20 plagów z ikoną, a na stole został fateweaver z lord of change. Zredukowałem oponkę z gauntów, po czym zapomniałem, że mózgi mają inv3+ i postrzelałem po nich kurakiem, zamiast pozbyć się revenerów albo zmiękczyć jakiegoś grubasa. Na pocieszenie tervigon zaciął się od razu robiąc 10 gauntów, więc tragedii nie było. Plagi wyrzynały genków równo, ptakolce nie chciały umierać, jednak w końcu padłem pod naporem masy oddając 3 ćwiartki.
W rewanżu poszło nieźle. Przeciwnik zrzucił złą połowę, ja gnałem ładnie do przodu na fleecie, do tego strzelaniem wyżynałem plagów, co nie powinno się dziać. Zagoniłem co się dało, niestety, w walce z plagami straciłem praktycznie wszystkie geny i ravenery na dodatek. Zgniotłem kurczaki, po czym w ostatniej turze połasiłem się na 7 plagów w coverze. Zaszarżowałem tyrantem i tervigonem, plagi oblazły tyranta, wyciągnęły mieczyki i wbiły mu 3 rany ku mojemu zszokowaniu. Ja wypłaciłem wszystkie ataki, trafiłem całe 4 razy, przeciwnik wszystko odbił invem na 5+. Na 3 rany z rezultatu nie odbiłem ani jednej na tyrancie, który postanowił złożyć się ładnie i oddać przeciwnikowi swoje punkty.
W rezultacie 6:14

Mam nadzieję, że nic nie pokręciłem. Wybaczcie brak górnolotnego stylu, późno już ;)

Brak komentarzy: