poniedziałek, 8 lutego 2010

Odkopywanie zimnego trupa...

Witam.
Sesja co prawda w toku, ale wiedziony weną postanowiłem napisać małe co nieco.

Po pierwsze chciałem wyrazić głęboki żal, że nie udało mi się dotrzeć na MiniWars. Zaledwie kilka godzin przed wyjazdem zostałem postawiony przed faktem dokonanym przez moją rodzinę i nie miałem zbyt wielkiego wyboru, jak tylko zostać w domu. Z jednej strony sprawa była na tyle poważna, iż jestem pełen zrozumienia, z drugiej, czuję od weekendu narastającą chandrę. Przepraszam zarówno towarzyszy podróży i licznych bitew, którzy musieli jechać beze mnie, jak i osoby, które zaangażowały się w  dostarczenie tych rączych bloodcrusherów, które miały wdeptywać przeciwnika w ziemię. Następnym razem...

Po drugie...
Ostatnio znów widzę, że odgrzewa nam się temat czwartej, a piątej edycji na turniejach. Ponieważ czasem budzi niezdrowe emocje, powoduje flame (co w sumie nie jest niczym złym, pozwala ludziom wyrzucić z siebie frustrację), to przedstawię też mój pogląd na temat.

W Polsce tak naprawdę nie gra się w Warhammera 40,000.

Dlaczego?

Przyjrzyjmy się temu na spokojnie. Mamy całą Ligę Sędziowską, PKZ, URP, graczy, którzy kminią najstraszliwsze kombosy na wschód od dzikiego zachodu i najlepszych zawodników w Starym Świecie. To wszystko sprawia, iż człowiek, przykładowo z Angli, który przesuwał latami modele w sklepach GW, przyjeżdża tutaj i nie wie nawet, co go w dupę kopnęło. Chodzący, oddychający przykład mamy w lokalnym, Krakowskim sklepie, zaczynającym się na "B" ;)

Obecna edycja, dodam, że jest to piąta, opiera się na kilku prostych założeniach:
- brak VP,
- obecność KP,
- scorowanie kilku rzeczy jednym oddziałem,
- wartość celów misji jest pierwszorzędna

Niestety, albo i stety, w Polsce mamy narzędzia, które pozwalają nam wpływać na wygląd naszej gry w skali ogólnokrajowej. Co z tego wynika? Że założenia tej edycji postanowiono odrzucić i trzymać się starych, gdzie liczyło się dokładnie małe punkciki. Powodów jest cała masa i nie będę ich przytaczał, poza jednym, całkiem dobrze znanym: "for greater good".

Umówmy się zatem, że w Polsce gra się w odmianę Warhammera 40,000.

Czy to źle czy dobrze?

Nie mnie decydować. Jestem graczem z prawie 10 letnim stażem już obecnie (choć mało kto o tym wie... no, aż do teraz zapewne), a nie podejmę się tej oceny. Zbyt dużo zmieniliśmy, zbyt dużo czynników wpływa na to, co się dzieje na stołach. Jedyna rzecz, która mi spędza sen z powiek, to fakt, iż wychodzą coraz to nowsze kodeksy i wyraźnie widać po nich dostosowanie do piątej edycji. Spójrzmy prawdzie w oczy. Demony, Wilki, Gwardia czy Tyranidzi radzą sobie w czystej piątej edycji całkiem nieźle. Jeżeli wrzucimy te armie jednak w Polskie realia, momentalnie okazuje się, iż demony idą w dół, wilki zostają w miejscu, a gwardia i nowe tyrki lecą w górę. Martwi mnie to, że za chwilę narastająca ilość nowych kodeksów sprawi, iż nasze poprawki wypaczą system bardziej, niż pozostawienie go w świętym spokoju.

Po trzecie...
Dzięki wszystkim za wspaniały turniej w Warszawie. Drużynowe Mistrzostwa były niezwykle przyjemne, dodatkowo pozwoliły mi spojrzeć na pewne sprawy z szerszej perspektywy, co może być bardzo pomocne w przygotowaniach do Drużynowych Mistrzostw Polski.
Choć po raz kolejny przeżyłem chwilę załamania, Emeryt i Miszczu stanęli na wysokości zadania i zamiast jojczeć na moje kiepskie wyniki, ofiarowali słowa otuchy i celne uwagi odnośnie dalszego rozwoju mojej armii.

Postaram się pisać do Was częściej, niebawem mały wykładzik na temat demon princów, a później kolejny z obiecanych specjali :)

2 komentarze:

Emeryt pisze...

Cebul, znam Cię chłopie... może i bym jojczył na te Twoje wyniki, ale pod warunkiem, że to Twoja wina. a że na pewne rzeczy nie masz wpływu i pozostało Ci tylko dostać wpierdol... taki urok demonów :) ale wykminimy coś, bez obaw. specjalnie dla Ciebie zrobimy rewolucję, zaczniemy w Polsce grać w 5edycję! :)

Miszczu pisze...

Stane w pierwszych szeregach rewolty, nawet pokażę cyce :D